Oj, chętnie spakowałabym się nawet dziś, by polecieć znów na Fuerteventurę... Na tej hiszpańskiej wyspie należącej już nie do Europy a Afryki spędziliśmy wspaniałą podróż poślubną :) Beztroska, relaks i słońce... a na ochłodę gin z tonikiem lub pinacolada;)) Żeby przywołać te wspomnienia powstał scrap z moim Małżonkiem w roli głównej ;)) a może to jednak gin gra tu pierwsze skrzypce?? ;))
fajny scrapek i fajna pamiątka, tylko szkoda,że nie dałaś fotki jakiejś z końca tego urlopu, z opalenizną, najlepiej na leżaczku pod palmami itd;) hihihi-takie bardziej-tropikalne klimaty...;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Firiana
ale my się nie wylegiwaliśmy na leżaczkach tylko zwiedzaliśmy wyspę ;) może będą jeszcze bardziej "opalone" scrapy ;))
OdpowiedzUsuńGratuluję zaślubin i wspaniałej podróży!
OdpowiedzUsuńPodziwiam także bajecznego scrapa!
Myślę, że tu nie mąż, nie gin, ale Twój talent "gra pierwsze skrzypce".
Wyszło pięknie i efektownie!